Blamaż na strat – totalne rozczarowanie
Mecz Czechy – Polska, który odbył się niedawno, wywołał duże emocje wśród kibiców obu drużyn. Niestety, dla Polaków, mecz zakończył się porażką 3:1, gdzie po 27 sekundach meczu przegrywaliśmy już 0:1, a po kolejnej minucie było już 0:2 dla naszych południowych sąsiadów.. Wynik ten z pewnością wywołał rozczarowanie, aby nie napisać wściekłość wśród polskich fanów piłki nożnej, którzy liczyli na pozytywny rezultat. A miało być tak pięknie. Po meczach z Czechami i Albanię 6 pkt na koncie, a tu wała… 3 pkt zostały w Pradze.
Mecz z Czechami pokazał nam wiele aspektów, na których musimy popracować, aby w kolejnych spotkaniach osiągać lepsze wyniki. Przede wszystkim, Polacy muszą pracować nad skutecznością w ataku i wykorzystywaniem stworzonych okazji. O przepraszam, w ogóle stwarzaniem sytuacji…W meczu z Czechami nie mieliśmy praktycznie szans na zdobycie bramek, więc nic dziwnego nie udało się ich wykorzystać. Bramkę honorową zdobyliśmy w samej końcówce meczu i tak głębiej się zastanawiając to chyba było więcej w tym przypadku i odpuszczenia samych Czechów niż naszego faktycznego zaangażowania… Smutne, ale tak ja to czułam oglądając ten dramat.
Kolejną kwestią, którą warto podkreślić, jest potrzeba poprawy defensywy. W meczu z Czechami, nasza obrona nie radziła sobie najlepiej, to tak jakby nic nie napisać. Na początku meczu ona w ogóle nie istniała. Dzięki temu ten mecz zapisze się w historii polskiej piłki… bowiem jeszcze nigdy Polacy nie stracili szybciej gola w żadnym, nie tylko w meczu o stawkę bramki (27 sekunda) i jeszcze nigdy po 2 minutach nie przegrywaliśmy 0-2
A na to wszystko z trybun musiał patrzeć premier Mateusz Morawiecki. Autentycznie żal mi go było… podobnie jak całej reszty polskich kibiców, którzy w ten wieczór udali się do Pragi.
Czy to był przypadek?
I tak patrząc na to wszystko oraz zastanawiając się po tym rozegranym dramacie, to wpadłam na pewną myśl… wiem, że to ciężki kaliber, w żaden sposób nie chcę nikogo oskarżać, ale z drugiej strony nie raz mieliśmy okazję się przekonać, że drużyna nawet broniąca się przed spadkiem z ligi, może zaryzykować wszystko by udupić i doprowadzić do zwolnienia trenera… I od razu zaznaczę, że nie chodzi mi o to by ktoś marzył o tym by po pierwszym meczu poleciała głowa trenera, ale moje myśli powędrowały do Premiera Morawieckiego i afery ze specjalnymi premiami po wyjściu z grupy w Katarze, które to premie niby były obiecane, niby nie były, nie zostały wypłacone… zresztą nie będę mocno wracała do tego tematu, każdy wie o co w tym chodziło… No i czy właśnie teraz, korzystając z obecności Premiera na trybunach, nie było chęci pokazania, co o tym się sądzi… Taki pstryczek w noc… prawie jak sierpowy… Jednak czy nie jest to za mocne i głębokie sięganie do sprawy?